środa, 24 sierpnia 2011

historie od Pana Hołowni wzięte

Troche opowiastek mniej, lub bardziej znanych, zaczerpniętych od pewnego znanego dziennikarza, któremu zakon dominikański nie jest ani troche obcy :)


"Jak byliśmy w nowicjacie to starsze panie dawały nam cukierki, żebyśmy się nie oglądali za dziewczynami"

"W pewnym męskim klasztorze, w refektarzu, na stole stały piękne jabłka. Przy nich leżała karteczka: WEŹ SOBIE TYLKO JEDNO. BÓG PATRZY. Kawałek dalej leżał stos czekoladek. Przy nich również była karteczka: MOŻESZ BRAĆ ILE CHCESZ. BÓG OBSERWUJE JABŁKA"

"Jest u dominikanów taki jeden bardzo ceniony kaznodzieja maryjny. Pojechał pewnego razu na rekolekcje. Tam wygłasza płomienną konferencję. Wszyscy są w wielkim modlitewnym uniesieniu, słuchają każdego słowa, które wypowiada ojciec. Nagle zaczyna piękne i wzniosłe porównania. Porównuje Maryje do wszystkiego, co ma w zasięgu wzroku. Mówi: Maryja.. jest jak ten zachód słońca! Maryja.. jest jak uśmiech tego niewinnego dziecka! Maryja.. jest jak ten kwiat przy ołtarzu, jak piękna łąka! Maryja.. jest jak ten zegar...  Tu nastąpiła ogromna chwila konsternacji. Wszyscy z niecierpliwością czekają aż kaznodzieja skończy zdanie.. Ona też mówiła Panu Bogu TAK TAK TAK TAK"

"W nowicjacie poznaliśmy takiego ojca, który miał taką skręcaną figurkę Maryi. Śpiewaliśmy O Maryjo skręcam ciebie"


"Raz bracia w nowicjacie wybrali się na miasto w pełnym habicie - w kapach. Poszli do miejskiego parku w Poznaniu. Ukrywali się tam za krzakiem, żeby w ostatniej chwili wyskoczyć z zarośli przed kogoś i zapytać: Przepraszam, którędy na Grunwald?"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz