poniedziałek, 8 września 2014

Maniak again.

Dostałam maila. Oto on:

Przed dzisiejszą 12stką jakiś nieznany mi z imienia, a tym bardziej nazwiska jegomość brat OP wyczytywał intencje mszy, jak to zwyczajem dwunastek jest z dziada pradziada. Kto bywa na mszach południowych i od czasu do czasu słucha odczytywania intencji, tego nie dziwi, iż braciom zdarza się mylić i przejęzyczać, co - o ile intencje owe napisane zostały ręcznie (?) - dziwić nikogo nie powinno. No, chyba, że pomyłka popełniona jest z gruntu nielogiczna i absurdalna, jak dzisiejsze stwierdzenie (proponuję przyznać temuż bratu "srebrne usta";)): "o nawrócenie dla Boga"... 
(poprawił się, żeby nie było, ale i tak pierwej zdołałam się roześmiać). 
:) to mówiłam ja, maniak.

wtorek, 2 września 2014

o w pydę..

Są takie nazwiska, które łatwo zapadają w pamięć. Bez wątpienia takowym może poszczycić się obecny duszpasterz krakowskiej Beczki: o. Janusz Pyda OP.
Kiedy studentów ponosi fantazja łatwo zauważyć jak funkcjonalne i fantazyjne może być to nazwisko.

DYSPYDLINA musi być!

Trzeba ZAPYDALAĆ żeby osiągnąć zbawienie!

Ale PYDA..

Kto PYDA nie błądzi!

O w PYDĘ..

wtorek, 26 sierpnia 2014

Be.. be.. be..jeden.!

Zasłyszane z głośników beczki 1 na pielgrzymce.
                                                        * * *
Z audycji pielgrzymkowego radio Be..be..be..jeden!
Poznaj swojego duszpasterza.
-Jak widzimy ojciec jest bardzo wygadany. To znak, że za rok poprowadzi grupę ciszy..
-Bartku, Bartku.. jak ja w ciszy chodziłem, to Ty jeszcze z dywanu spadałeś.

Bardzo się cieszę, że medycznymi są damy. Bo ja to jednak wolę jak jest delikatnie.. w pewnych momentach.

W ostatni wieczór z powodu deficytu kwater część osób z beczki 1 musiała przejść do szkoły w zupełnie innej miejscowości. Wieczorem dotarli na podziękowania dla beczki. Ojciec rozpoczyna przemowę dziękczynną dla szefów i wszystkich funkcyjnych.
-Gdyby nie wy nie było by B1 i B2..
Ktoś z tłumu woła:
-i B3!
-B3? Ojej, że niby co, do innej szkoły poszliście i już B3? Ale mi podział. Przez pączkowanie jak drożdże. Albo nie wypominając - pierwotniaki.
Ktoś z tłumu:
- Jaka pielgrzymka taki podział..

Chodźcie, a zobaczycie!

Wiem, że trochę późno, ale wrzucam baje z pielgrzymki. Ostatnia to może nie z tego roku, ale za to jaka błyskotliwa! A może ktoś ma coś fajnego jeszcze? Piszcie!
                                                                * * *
Olkusz. Wszystkie grupy czekają, żeby przejść hucznie przez miasto. Każda grupa rozśpiewana w inną melodię. Jedna pląsa w rytm znanej pielgrzymkowej piosenki <i>Idziemy na Syjon</i>. Schola:
-Kiedy ja mówię Je - wy mówicie -zus!
-Je..
-..zus!
-Je..
-(pod nosem: zus mam mówić?)..ofe! - rozlega się okrzyk o.G OP z tyłu grupy.
***
Cisza 2 to taki wielki tir.
Teraz Idziemy Razem / Trajektoria Interpersonalnych Relacji
***
Piotr zawsze jak upadnie to się otrzepie i pójdzie dalej. To taka wańka wstańka. (...) Prośmy o dar takiej wańki wstańki.
***
Ksiądz Mikołaj to taki nasz rodzynek.. Żeby nie powiedzieć czarna owca.
***
Z pielgrzymki jakiśczastemu.
Pewien pielgrzym przychodzi do punktu medycznego uskarżając się na poszkodowane stopy. Pan doktor oglądnął delikwenta i zalecił mu, żeby następnego dnia włożyć do butów, starym sprawdzonym sposobem.. podpaski. Żeby miękko było.
Następnego dnia w pobliskim sklepie ustawiła się spora kolejka złożona głównie z pielgrzymów. Ów chłopak podchodzi do lady i pewnie mówi:
-Dzień dobry, poproszę podpaski w rozmiarze 42..

wtorek, 22 kwietnia 2014

Alleluja!

W prawdzie już po Świętach, ale radość ze Zmartwychwstania powinna trwać jeszcze długo. Dlatego dziś dwie baje powiedziane przez nowego przeora naszego (witamy! witamy! serdecznie witamy w Krakowie) na liturgii Wigilii Paschalnej.

Do spowiedzi przychodzi mały chłopiec. Klęka przy konfesjonale i milczy. Gdy cisza zaczyna się przedłużać spowiednik zaczyna się niecierpliwić. Chłopiec nadal jednak uparcie nic nie mówi. W końcu ksiądz nieśmiało pyta:
-No, na czekasz?
-Na Wielkanoc! - odpowiada chłopiec.

                                        :):):)

W krakowskim klasztorze dominikańskim przed świętami do spowiedzi ustawiają się dłuuugie kolejki. Jeden zmęczony godzinami w konfesjonale ojciec postanowił sprawdzić czy tak samo wygląda sytuacja w innych kościołach.
Zachodzi najpierw do mariackiego. Tam także długie kolejki.
Idzie do świętej Anny. Też widzi mnóstwo spowiadających.
Wchodzi do franków. Tam - pustki. Nie ma kolejek.
Zadowolony wraca do swojego klasztoru i staje wśród czekającego na spowiedź tłumu (ubrany po cywilnemu, bez habitu). Nagle woła:
-Ludzie! Chodźmy do Franciszkanów! Tam nie ma kolejek.
I słyszy nagle z tłumu zrezygnowany głos:
-Sam se idź do franciszkanów.

                                       :):):)

Ze specjalną dedykacją i podziękowaniami dla wszystkich spowiedników, którzy przed świętami tyle godzin spędzili na słuchaniu cudzych grzechów..

wtorek, 1 kwietnia 2014

małowybrednie na prima aprilis

Dziś będzie bardzo mało wybrednie, żeby nie rzec - prostacko. Nie będzie bai - będą kawały.

Betlejem. Cicha noc otula stajenkę, w której właśnie urodził się Jezus. Nagle rwetes. Przez grupę czuwających przy Mesjaszu pasterzy przebijają się trzy odziane w habity postacie. Dominikanin - zastyga w kontemplacji, szkicując w myślach traktat o relacjach między Trójcą Świętą, a Świętą Rodziną. Franciszkanin - pana na kolana zachwycony ubóstwem pejzażu. Tylko jezuita sunie dalej, podchodzi do żłóbka, kładzie rękę na ramieniu św. Józefa i pyta: "Czy pomyślałeś już do jakiej szkoły wyślesz syna?"

Jezus wita u bram nieba starszego człowieka. Ten zwierza mu się, że był rzemieślnikiem, przez całe życie zajmował się obróbką drewna. Miał też syna, który tak naprawdę nie był jego synem i na dodatek opuścił go w młodym wieku. "Tato?" - pyta zaskoczony Jezus. "Pinokio?!" - odpowiada jeszcze bardziej zdumiony starzec.
Z książki Szymona Hołowni Tabletki z krzyżykiem

Dzieci rozmawiają  na podwórku:
-A mój wujek jest biskupem i wszyscy mówią do niego Wasza Przewielebność! 
- A mój to jest kardynałem i wszyscy mówią do niego Eminencja!
- A mój wujek waży dwieście kilo i każdy, kto go spotka na ulicy mówi:  O Boże! 


Dominikanin i franciszkanin pokłócili się, który z ich zakonów jest ważniejszy. Tak spór ich trwał przez kilka lat, w końcu ustalili, że jak umrą, to w Niebie spytają Boga o odpowiedź. Tak też zrobili. Bóg trochę się zamyślił i powiedział, że odpowiedź wyśle niebiańską pocztą. Po dwóch dniach przychodzi list do ich kwatery w Niebie. "Drodzy bracia! Nie spierajcie sie o tak błahe sprawy. Oba wasze zgromadzenia są równie ważne i równie cenne w moich oczach. Z poważaniem Pan Bóg OP"

czwartek, 20 marca 2014

:D:D

U dominikanów był sobie pewien wykładowca, znany biblista. Bardzo apodyktyczny, nie znosił sprzeciwu. Bracia śmiali się z niego i opowiadali anegdotę o tym co będzie jak trafi do Nieba:
Święty Piotr wskazuje wejście, na co ów wykładowca:
-Wychodzę, wychodzę!
-Ale dlaczego? - pyta święty.
-Nie tak nauczałem! Nie tak nauczałem!

*     *     *
Pewien znany ojciec autostopowicz jechał w upalny dzień z Katowic. Stał przy drodze szybkiego ruchu, tuż obok przydrożnych handlarzy grzybów. Po chwili podchodzi bez słowa do niego taki pan - potężny człowiek, który wyglądał na rolnika. W milczeniu podaje mi butelkę wody. Stoimy tak w milczeniu, a on się mi przygląda i po chwili mówi:
-A nie lepiej było się uczyć i zostać księdzem?
Na to zakonnik:
-No wie pan, tak jakoś wyszło, że niewiele się uczyłem, ale i tak zostałem księdzem!
-Ale jak, proboszczem?
-No nie..
-Wikarym chociaż?
-No też nie..
-No u nas jest tak, że młody ksiądz idzie na parafię i samochód ma. I co, źle mu?

sobota, 1 lutego 2014

sesja! sesja! i po sesji!

Jakiś czas temu kiedy komputery były na dyskietki, o.Krzysztof  miał przyjemność studiować na takim zacnym wydziale jak "Wiertnictwo Nafta i Gaz".
Mieszkał w wielkim akademiku, w malutkim trzyosobowym pokoju w cztery osoby. Czwarty spał na polowym łóżku i nazywany był zagęszczaczem.
Jak wiadomo studenci pierwszego roku są spragnieni wiedzy starszych studentów.
W tym samym akademiku był taki student z czwartego roku. Nazywali go "porażka". Za każdym razem jak go spotykaliśmy go, na pytania "jak minął dzień?", "jak zajęcia?" odpowiadał:
-poraaaażkaa..
Był on tak udręczony życiem, że można było odnieść wrażenie, ze dane jest osobiście poznać sługę Jahwe, o którym czytamy u proroka Izajasza i o którym napisane jest: Spodobało się Panu zmiażdżyć go cierpieniem. To był  człowiek Starego Testamentu: nie tylko zmiażdżony cierpieniem, ale także otoczony ludźmi o bezczelnych twarzach (jak prorok Ezechiel).

Pewnego razu starszy kolega zdawał egzamin inżynierski. Jak wrócił usiedli w kilka osób razem na ziemi na korytarzu 12ego piętra. On zapalił papierosa, zaciągnął się, z dumą spojrzał na panoramę Krakowa otoczoną dymem Nowej Huty, strząsnął papierosa do puszki po pasztecie i mówi:
-Chcecie wiedzieć jak było? Hm.. Dziesięć minut wstydu, a tytuł na całe życie!